Opowiem wam dość krótką, lecz bardzo interesującą historyjkę z mojego nastoletniego życia.Czytajcie do samego końca, zaświadczam, iż będzie bardzo śmiesznie. Oczywiście z waszego punktu widzenia. Mi osobiście nie było ani trochę do śmiechu! Chociaż... śmiałam się. Aż do łez.
***
Postanowiła razem z moją przyjaciółką Winry i jej mamą - Haną wybrać się do Poznania na japoński koncert j-rockowy zespołu "Anli Pollicino". Do samej imprezy zostało nam około 5 godzin. Poznań jest piękny! Uliczki, starówka, restauracje,wszystko było jak ze snu.
Dla zabicia czasu poszłyśmy razem z nowo poznaną koleżanką Kaiu i kuzynką Winry - Nishi na sushi. Stwierdziłam, iż spełnie jedno z moich japonistycznych marzeń i zamówię sobie "tempurę".
Co to takiego "tempura" ? Jest to rodzaj potrawy przygotowywanej na ciepło. W specjalnym cieście maczane są owoce, warzywa bądz krewetki czy też inne owoce morza i przez pare minut zatopione w gorącym oleju.
Przechodząc już do rzeczy.
. . .
Kelnerka przyniosła zamówienie. Mój talerz był śliczny. Sześć dużych ułożonych krewetek z zielonymi ozdobami i sosami.
- - Beznadziejnie, a mi to wasabi nie dali! - powiedziałam.
- - Jak chcesz, to weź moje, ja nie lubię - odpowiedziała mi Winry i pałeczkami przeniosła swoje wasabi na mój talerz.
Otóż wasabi to chrzan japoński, przyprawa stosowana w kuchni japońskiej, głównie jako dodatek do sushi.
No właśnie, głównie PIEKIELNY dodatek do sushi. Przyprawa w nadmiernej ilości smakuje jak papryczka chilli albo tabasco wlane prosto z buteleczki do ust delikwenta.
Pasta wasabi wygląda dokładnie tak. Można ją kupić w marketach "Bomi" w Polsce i "Świecie orientalnym".
Wyglądała mniejwięcej tak:
Łzy leciały mi z oczu przez śmiech. Dobrze, że miałam przy sobie sok owocowy. Przydałby się jeszcze jeden...no i następny. Jednak przeżyłam tą konfrontację z piekielnym chrzanem. Miałam wrażenie, że poszło mi uszami, nosem, wszystkim.
Oczywiście znajomi się śmiali, ja też. Chociaż w tamtym momencie nie było mi zbytnio do śmiechu...
Hayashi Reyline

Ech, nigdy nie jadłam sushi, więc pewnie popełniłabym znacznie więcej wpadek.
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy z tą muzyką :D Miałam okazję spotkać się z przyprawą wasabi, jednak nie jadłam nigdy tradycyjnych japońskich potraw. Podejrzewam, że minie dużo czasu zanim się na to zdobędę xD Naprawdę współczuję Ci z tamtą sytuacją, ale teraz przynajmniej masz co wspominać <3
OdpowiedzUsuńPS: Jeśli chcesz się odwdzięczyć to mogłabym poprosić o jakieś zareklamowanie mojego bloga? Wiadomo, że jest nowy, więc liczę na dużo czytelników, bo bez nich nie ma sensu go prowadzić xD Jeśli możesz pomóc to byłabym naprawdę wdzięczna <3 Aczkolwiek do niczego nie zmuszam ; D
Pozdrawiam
Kusonoki Akane <3
Nie ma sprawy z tą muzyką :D Miałam okazję spotkać się z przyprawą wasabi, jednak nie jadłam nigdy tradycyjnych japońskich potraw. Podejrzewam, że minie dużo czasu zanim się na to zdobędę xD Naprawdę współczuję Ci z tamtą sytuacją, ale teraz przynajmniej masz co wspominać <3
OdpowiedzUsuńPS: Jeśli chcesz się odwdzięczyć to mogłabym poprosić o jakieś zareklamowanie mojego bloga? Wiadomo, że jest nowy, więc liczę na dużo czytelników, bo bez nich nie ma sensu go prowadzić xD Jeśli możesz pomóc to byłabym naprawdę wdzięczna <3 Aczkolwiek do niczego nie zmuszam ; D
Pozdrawiam
Kusonoki Akane <3
love your blog x
OdpowiedzUsuńClose
O matko jak ja nie cierpię wasabi >.< Ogólnie nie trawię ostrych potraw i przeklinam dzień kiedy włożyłam odrobinę do ust. Trzy szklanki wody i pół kartonu soku załatwiło sprawę ...
OdpowiedzUsuńDawno nie byłam na twoim blogu :) Cieszę się, że mogłam sobie poczytać.
Hehe, ciekawa historia :3 Ja ogólnie nie przepadam za wasabi i raczej go nie używam... Ale dobrze wiem jak smakuje! Mnie już paliło po minimalnej dawce, a po takiej jak Ty zjadłaś... Aż strach pomyśleć!! :)
OdpowiedzUsuńJa też szczególnie nie przepadam za wasabi >-< Ale mój tata potrafi zjeść cały słoik. Nie mam pojęcia jak on to robi ( hah ) ;3 Pozdrawiam i mam nadzieję, że wyślesz mi wreszcie ten cosplay na konkurs ;3
OdpowiedzUsuńooo, pamiętam moje pierwsze spotkanie z wasabi... jednak na szczęście zostałam poinformowana o jego "właściwościach". Mimo to lubiłam wkręcać osoby, które jadły ze mną sushi po raz pierwszy, żeby spróbowały tego zielonego czegoś, no ale oczywiście każdy wyczuwając podstęp z mojej strony próbował go tylko w małych ilościach xD kolejna przygoda z wasabi? jak robiłam sushi to do niektórych dodałam do środka właśnie tej zielonej przyprawy, pech chciał, że po przygotowaniu wszystkich kawałków, pomieszały mi się one i nie miałam pojęcia, które są z wasabi... Z moim szczęściem... trafiło mi się kilka palących kawałków i w dodatku tych, w których było najwięcej dodanego wasabi xD na szczęście obok była przygotowana zielona herbata :D
OdpowiedzUsuń